Zjawisko znakozy na polskich drogach. O co chodzi?
Polska infrastruktura drogowa rozwija się, a wraz z rozwojem pojawiają się kolejne znaki drogowe. A tych mamy już naprawdę dużo, bo aż 400. Coraz więcej ekspertów bije na alarm: znaków przy drogach jest za dużo i bardzo często wprowadzają one kierowców w błąd. Jak do tego doszło i czy mamy szansę na poprawę tego stanu rzeczy?
Znakoza przy polskich drogach
Ogromną ilość znaków przy drogach żartobliwie określono mianem znakozy. Taka ilość znaków drogowych jest szkodliwa, ponieważ wymaga dodatkowej uwagi kierowców. A przecież kierowcy selekcjonują już i tak znaczną ilość bodźców. Przeładowanie uwagi człowieka może skończyć się na drodze bardzo źle. Tego chyba tłumaczyć nie trzeba.
Według polskiego prawa, na większości dróg znaki mogą pojawiać się nawet co 10 m! Prawo nie określa również, ile takich znaków może się maksymalnie na danym terenie znajdować. W związku z tym, prewencyjnie, znaki wciska się wszędzie, gdzie ma to przynajmniej minimalne uzasadnienie.
Znaki sprzeczne z organizacją ruchu
Nakaz skrętu w prawo i obok zakaz skrętu w prawo? Takie perełki niestety się zdarzają. I w takich przypadkach trudno się kierowcom dziwić, że łamią przepisy! Problemem są także znaki, które straciły już swoją ważność i teraz stoją, niepotrzebnie siejąc dezinformację. Takich błędów nie powinno być, ale niestety zdarzają się często.
Jedną z przyczyn bałaganu związanego ze znakami drogowymi jest kwestia zarządzania drogami publicznymi. Jak to często w Polsce bywa, zarządców jest wielu, co skutkuje brakiem spójności w oznakowaniu.
Problem ze znakozą dotarł już do Głównej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Powołano specjalny zespół ekspertów, którego zadaniem będzie wypracowanie nowoczesnych rozwiązań. Mówiąc prościej, znaleziono ludzi, którzy będą w stanie naprawić bałagan, jakiego doświadczamy obecnie.
A Wy mieliście kiedyś do czynienia z absurdalnymi znakami? Też wydaje się Wam, że znaków drogowych jest za dużo?